
Misja prorocka w Kościele, otrzymana na Chrzcie, wiąże się z przyjęciem i dawaniem nadziei ofiarowanej nam w Chrystusie. Do jej wypełniania wezwani są nie tylko duchowni, ale dziś nade wszystko świeccy. Świat potrzebuje świadków nadziei.
Nadzieja jest niewątpliwie istotnym elementem życia ludzi mieszkających w cieniu Wezuwiusza i na wulkanicznym oraz sejsmicznym terenie wokół Pompei i Neapolu. Ta ziemska nadzieja została tu dopełniona przez świadectwo o nadziei mającej swe nadprzyrodzone źródło w Bogu. Jej reprezentantami są bł. Bartolo Longo (19 października będzie jego kanonizacja), św. January i sługa Boży o. Dolindo, który miejsca spoczynku odwiedziliśmy.
Pielgrzymowanie zaczęliśmy od sanktuarium Matki Bożej Różańcowej, do powstania którego w końcówce XIX wieku przyczynił się bł. Bartolo. W młodości zagubiony duchowo, nawet związany z satanizmem, nawrócił się na chrześcijaństwo pod wpływem przyjaciela. Zaradny i dobrze wykształcony zaangażował w budowę kościoła dla kultu Matki Bożej oraz rozwoju dzieł duchowych i miłosierdzia. To on ukształtował Nowennę pompejańską dla wyjednywania łask przez odnawianie codziennie 15 tajemnic różańca. 27 dni błagając o łaskę, a potem 27 dni dziękując za odpowiedź jaką da Bóg. W tym miejscu nie mogło zabraknąć czasu na prywatną modlitwę, również różańcową. Wcześniej jednak celebrowaliśmy Eucharystię. Bóg przez słowo przypomniał nam o roli życia pojmowanego jako dar i zadanie. Stąd rodzi się wdzięczność za bycie współpracownikami Ojca Niebieskego, za odnalezienie swego powołania oraz prośba o w jego wypełnianiu.
Przejazd do pobliskiego Neapolu zmienił klimat z refleksyjnego spokoju na dynamikę zagonionego życia wielkiej metropolii. Bójne losy tego miasta, umiejscowionego we wspaniałej scenografii przyrody – góry schodzące do morskiej zatoki, zakończonej wyspami – są wołaniem o nadzieję. Znajduje to wyraz w kulcie związanym ze świętym męczennikiem biskupem Januarym. Dziękujemy Bogu, że nasza wizyta w katedrze przypadła na dzień odpustu ku czci patrona Neapolu i dorocznego cudu związanego z upłynnianiem relikwii jego krwi. Każdy taki dzień to nadzieja, że krew w ampułce przejdzie ze stanu stałego w ciekły, zapowiadając błogosławieństwo i pomyślność. To drżenie o przyszłość, ale i wołanie o Boże miłosierdzie.
Wędrówka uliczkami starego miasta budziła zastanowienie nad stylem tutejszego życia, ale była też okazją do degustacji lokalnych specjałów. A wieńczyła ją wizyta u grobu sługi Bożego ks. Dolindo. Jego bogata działalność duszpasterska i teologiczną obarczona była wieloma problemami, ale w pełnym zaufaniu Bogu, zdołał je udźwignąć. Świadectwem tego jest spopularyzowane przez niego zawołanie. Tak o nim pisał: «Poddać się oznacza spokojnie zamknąć oczy duszy, odwrócić myśli od udręki i powierzyć się Mnie, abym tylko Ja mógł działać, mówiąc: „Ty się tym zajmij” […] Zamknijcie oczy i pozwólcie się ponieść nurtowi Mojej łaski, zamknijcie oczy i nie myślcie o chwili obecnej, odwracając myśli od przyszłości jak od pokusy, odpocznijcie we Mnie, wierząc w Moją dobroć, a Ja przysięgam wam na Moją miłość, że jeśli powiecie Mi z tymi usposobieniami: „Ty się tym zajmij”, Ja zajmę się tym całkowicie, pocieszę was, wyzwolę was, poprowadzę was.»
Współpracując z łaską Bożą, która jest nam do zbawienia koniecznie potrzebna, wypełnimy nadzieję, która jest w nas złożona.
































