Po pięciu miesiącach prac konserwatorskich możemy już bez rusztowania podziwiać ich owoce. Widoczne efekty mówią o wspólnym wysiłku wielu osób i są świadectwem zaangażowania różnych osób. To taka niewidzialne ręka wyświadczająca – często anonimowo – dobro inny.
Działanie tej niewidzialnej ręki, to w pierwszym rzędzie ofiarność osób tworzących naszą parafię oraz gości. Przez składki na tacę, dar przy wizycie duszpasterskiej oraz indywidualne ofiary, podołaliśmy w zapłacie ponad 200000 zł.
Po drugie, to dzięki czternastu osobom z ekipy konserwatorskiej pani Ewy Tymcik ściany oraz faseta w prezbiterium zostały oczyszczone ze starej farby, zaimpregnowane, uzupełnione kitami i podmalówką, a wreszcie pokryte odnowioną polichromią. Dla wielu anonimowe, wykonali mrówczą pracę.
Trzecim wymiarem wsparcia niewidzialnej ręki było ofiarowanie żywności na posiłki dla pracowników i przygotowywanie obiadów przez panią Elę Jarę.
Wreszcie ostatnią pieczęcią było sprzątanie po miesiącach prac obfitujących w kurz. I tu także mieliśmy okazję doświadczyć działania niewidzialnej ręki. Choć tym razem miało to słodko-kwaśny smak. Na prośbę o podjęcie generalnego sprzątania świątyni odpowiedziało PIĘĆ OSÓB z całej parafii. To ich, ponad pięciogodzinna, posługa sprawiła, że w niedzielę 4 grudnia nasza świątyni była uporządkowana, choć nie do końca czysta. Ale ileż mogła zrobić, mimo najszczerszych chęci i wysiłków, tak nieliczna reprezentacja parafian. Chwała i wdzięczność im za tę posługę. To ten słodki element. A gorzki? To cała plejada niewidzialnych rąk w sensie dosłownym. Nie było ich przy sprzątaniu, bo nie przyszli ich właściciele. Wielu z nas parafian ma zapewne usprawiedliwiający powód nieobecności. Ale ilu z nas mogło, a z różnych powodów nasze ręce nie przyczyniły się do sprzątania?
Patrząc na wykonane dzieło dziękujemy ofiarnym „niewidzialnym dłoniom”, a tym, których brakło prosimy: Naprawcie zło zaniechania dobra.