Czas Wielkiego Postu sprzyja zadumie i pikucie. W tym duchu 11 marca udaliśmy się w 120 osób na pielgrzymkę pokutną do Obozu Koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, niosąc w sercach intencję modlitwy o pokój na świecie i powstrzymanie różnych form przemocy i niszczenia człowieka.
Nawiedzenie Obozu Zagłady odbywaliśmy z przewodnikami w czterech grupach, co dało możliwość lepszego zapoznania się z ogromem zła tu wyrządzonego niewinnym ludziom w imię zbrodniczej ideologii. Opowiadaniu i nawiedzaniu obiektów towarzyszyła wietrzna i zimna aura powiązana z padającym śniegiem, dając wyobrażenie okoliczności, w których więźniom dane było spędzać długie lata. W tym miejscu, gdzie zamordowano ponad milion ludzi – w większości narodowości żydowskiej – widać wyraźnie, co może uczynić człowieka, gdy wyrzuci Boga z serca.
Dopełnieniem tego spotkania z „piekłem na ziemi”, była Eucharystia w pobliskim kościele o. Franciszkanów w Harmężach i zwiedzenie wystawy „Klisze pamięci. Labirynt”, autorstwa Mariana Kołodzieja (www.kliszepamieci.org). Przybył on do obozu w pierwszym transporcie i miał nadany nr 432. Milczał przez 50 lat, lecz po udarze, w ramach rehabilitacji, przelał w formie grafik ogrom bólu i beznadzieji. To dojmujące świadectwo pozwoliło nam, choć w namiastce, poczuć to, co przeżywali więźniowie. Warto nawiedzić tę wystawę lub chociaż zobaczyć w internecie.
Podsumowaniem tego pokutnego doświadczenia niech będą słowa św. Jana Pawła II z książki „Pamięć i tożsamość”:
„Dane mi było doświadczyć osobiście „ideologii zła”. To jest coś, czego nie da się zatrzeć w pamięci. Najpierw nazizm.
To, co się widziało w tamtych latach,
było okropne. A wielu wymiarów nazizmu w tamtym okresie przecież się nie widziało. Rzeczywisty wymiar zła, które przeszło przez Europę, nie wszystkim nam był znany, nawet tym spośród nas, którzy żyli w samym jego środku. Żyliśmy pogrążeni w jakimś wielkim „wybuchu” zła i dopiero stopniowo zaczęliśmy sobie zdawać sprawę z jego rzeczywistych wymiarów. Odpowiedzialni za zło starali się bowiem za wszelką cenę ukryć swe zbrodnie przed oczami świata. Zarówno naziści w czasie wojny, jak i potem komuniści na wschodzie Europy starali się ukryć przed opinią światową to, co robili. Zachód długo przecież nie chciał uwierzyć w eksterminację Żydów. Dopiero potem wyszło to na jaw w całej pełni. Nawet w Polsce nie wiedziało się o wszystkim, co robili naziści z Polakami, co Sowieci zrobili z oficerami polskimi w Katyniu, a tragiczne dzieje deportacji znane były tylko po części.
Później, już po zakończeniu wojny, myślałem sobie: Pan Bóg dał hitleryzmowi dwanaście lat egzystencji i po dwunastu latach system ten się zawalił. Widocznie taka była miara, jaką Opatrzność Boża wyznaczyła temu szaleństwu. […] Jeżeli komunizm przeżył dłużej – myślałem – i jeśli ma przed sobą jakąś perspektywę dalszego rozwoju, to musi być w tym jakiś sens.”